sobota, 18 czerwca 2011

Czesław Mozil: Jestem marynarzem

Czesław Mozil / Fot. Krzysztof Zuczkowski / FORUM

Czesław Mozil, czyli Czesław Śpiewa, pokochał Polskę jak ojczystą Danię, a Polacy odwzajemnili mu się tym samym, zagrał ponad 500 koncertów i wciąż nie ma dosyć. Nam opowiada o swoich wrażeniach z tras koncertowych.
JEDZENIE
Jak widzisz wiele tirów przy jakiejś karczmie lub restauracji, to znaczy, że to jest miejsce, gdzie zjesz tanio i dobrze. Wielkie żółte M jest pewniakiem, jeżeli chodzi o dziwne poczucie brzucha już godzinę po skonsumowaniu. Co nie znaczy, że od czasu do czasu nie wpadamy na kacu na Wieśmaca, którego w Danii nie ma.
ŚCIEŻKA DŹWIĘKOWA
W busie często jest nasz gitarzysta i basista Hans – to największy DJ świata, robi różne playlisty. Ostatnio jaramy się Oh Land, Pig Destroyer, Hankiem Williamsem i Wendy Carlos. Jak jestem sam w drodze, chętnie słucham Brodki, PJ Harvey i Kanyego Westa.
POLSKIE DROGI
Najgorsze odcinki: Warszawa – Łódź? Białystok – Gdańsk? Tu się prawie wszędzie źle jeździ. Gdyby polskie drogi były normalne, to każdy z nas średnio spałby o dwie godziny dłużej każdego dnia.
OBSUWA
Strasznie się wstydzę za spóźnienie w 2007 roku, kiedy Budyń zaprosił mnie do Szczecina na wspólny koncert do Teatru Kana. Nie przyznam się, ile godzin na mnie czekał i dlaczego.
Największa wtopa? Spotkania bliższego stopnia w plenerze? Nagłośnieniowa trauma w Rzeszowie? Po więcej wspomnień Czesława z tras koncertowych zajrzyjcie do MACHINY.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz