sobota, 30 kwietnia 2011

CZESŁAW MOZIL - Erotyczna spowiedź

Erotyczna spowiedź


Spotkaliśmy się o 8 rano w barze na Dworcu Centralnym w Warszawie. W swojej zabawnej czapeczce, pokrzykujący i wymachujący rękami wzbudzał duże zainteresowanie. Z takim przejęciem opowiadał o swoim życiu, że wciągnął w opowieść cały bar. A kiedy skończył, kelnerka biła brawo. Bo Czesław to niezwykły muzyk i niezwykły człowiek. Po prostu człowiek orkiestra.

GALA: Jesteś maszynką do ćwierkania?
CZESŁAW MOZIL: Nie! Nie jestem!
GALA: Jak to nie? Każdy muzyk jest maszynką do zabawiania nas – słuchaczy. No, może od czasu do czasu jesteście od tego, żeby nas wzruszyć.
CZESŁAW MOZIL: Jestem grajkiem. Najbardziej lubię być w trasie, grać małe koncerty, a potem siedzieć w barze i gadać z ludźmi.
GALA: Czyli muzyk to wieczny balangowicz?
CZESŁAW MOZIL: Oczywiście. I zawsze tak było. Muzyka to inna forma rozmowy z drugim człowiekiem. Przez muzykę realizuje się potrzeba bycia razem. Dlatego grają na chrztach, pogrzebach, ślubach – bo muzyka ich jednoczy, wyraża to, co wspólnie przeżywają.
GALA: Co to jest muzyka dla Ciebie – absolwenta Królewskiej Akademii Muzycznej w Kopenhadze?
CZESŁAW MOZIL: Ona jest formą terapii. Generalnie uważam, że życie jest bardzo ciężkie. Każdy walczy z jakimiś przeciwnościami. Albo są to nasze słabości, albo problemy ekonomiczne. I muzyka nas wyzwala. Dziś przylatują moi przyjaciele z Kopenhagi i wieczorem gramy koncert. To będzie najbezpieczniejszy, najprzyjemniejszy dla mnie czas. Ja w czasie tego koncertu odreaguję wszystkie swoje lęki, smutki. To będzie najlepszy moment mojego dnia. Kiedy gram te moje pioseneczki, to czuję się szczęśliwy. Natomiast wszystko, co się dzieje przed czy po, nie jest już takie fajne. Nie ogarniam tego, co się nazywa potocznie: prawdziwe życie. Mam mnóstwo rachunków niezpłaconych tylko dlatego, że nie znam się na technicznej stronie życia.
GALA: Masz 31 lat. Może juz czas wydorośleć?!
CZESŁAW MOZIL: Zostanę chyba jednak wiecznym dzieckiem. Może dlatego jestem wciąż singlem?
GALA: Powiedziałeś, że muzyka to dla Ciebie psychoterapia.
CZESŁAW MOZIL: Po koncercie czuję się jak po sesji u psychoterapeuty, jakbym kilka godzin przeleżał na kozetce. Pojawia się poczucie ulgi. Dużo dostaję też od ludzi. Wiesz, jakie to fajne uczucie, gdy po koncercie przychodzi do mnie dziewczyna i mówi, że ona już trzy tygodnie słucha nieprzerwanie mojej płyty. Takie zwierzenie jest warte wszystkiego. Nawet tego, żeby jechać 350 kilometrów na koncert i tłuc się po Polsce dniami i nocami.
GALA: Twoje piosenki to jest także spowiedź. Z czego Ty się, Czesław, w nich spowiadasz?
CZESŁAW MOZIL: Ze wszystkiego! Pamiętam, jak w Kopenhadze zostałem wyrzucony z lekcji religii. Bo zapytałem siostrę zakonną, co to jest grzech. Siostra odpowiedziała: „Grzech jest wtedy, kiedy ty sam czujesz, że to grzech”. Na co ja powiedziałem, że nigdy tego nie czuję. Więc mnie wyrzuciła. Teraz też myślę, że grzechem nie jest wcale to, co nam się wydaje, że nim jest. Do tych największych grzechów nie przyznajemy się sami przed sobą. Z grzechem jest trochę tak, jak o tym śpiewam na ostatniej płycie: nawet jak są zdrady, grzechy, to nie znaczy, że nie można potem tego naprawić. Ale ja mam 31 lat i nie byłem w związku dłużej niż rok, więc chyba nie nadaję się na eksperta w tej kwestii.
GALA: Może sam za dużego doświadczenia nie masz, ale masz świetny zmysł obserwacyjny.
CZESŁAW MOZIL: Często obserwuję takie sytuacje, że ludzie błądzą, grzeszą, ale wracają do rodziny i budują ją jeszcze silniejszą. Czasami nawet z bagażem grzechów można stworzyć coś solidnego. Ja w moich piosenkach opisuję ból ludzi odrzuconych. Wiem, jak się męczą z tym, że się pogubili. Ale odnajdują swoją drogę i stają się jeszcze silniejsi.
GALA: Bohaterami Twoich piosenek są ludzie, którzy się pogubili w życiu. To są opowieści o „klasie średniej, która coś straciła”.
CZESŁAW MOZIL: W tych piosenkach jestem prostym chłopcem, przyjmuję naiwną perspektywę, ale to ma chwytać za gardło. Ma boleć.
GALA: A co Ciebie boli? Samotność?
CZESŁAW MOZIL: Bardzo. Samotność najbardziej dotkliwie czuję w trasie. Wtedy zastanawiam się: „Co ja tu właściwie robię? Jadę 800 km i mam spotkać się z ludźmi. Ale czy oni zmniejszą mój smutek?”. Robię muzykę, żeby spotykać ludzi, żeby wyjść z tej skorupy samotnośći, którą chyba każdy odczuwa. Dzięki muzyce spotykam ludzi, których normalnie nie miałbym szansy poznać.
GALA: Taka randka w ciemno?
CZESŁAW MOZIL: Dokładnie tak. Ja zresztą przez rok spotykałem się z kobietami dzięki portalowi erotycznemu.
GALA: To rzeczywiście musisz byc zdesperowany...
CZESŁAW MOZIL: W Polsce to wciąż jest tabu, a ty demonstrujesz konserwatywne uprzedzenia. A moim zdaniem nie ma powodu wstydzić się, że korzysta się z takich portali randkowych. Ludzie rozpaczliwie szukają bliskości.
GALA: Nie jestem pewna, czy to najlepsze miejsce...
CZESŁAW MOZIL: Ale poznałem tam wspaniałe osoby. Takie, które otworzyły mi oczy na inny świat. Przez półtora roku spotykałem się z panią spod Warszawy, która pracuje w sklepie z odzieżą. Spotykałem się też z panią pisarką, lat 55. Nigdy normalnie bym jej nie poznał. A te kobiety dały mi tyle czułości, radości i cudowności! Spacer nocą, głębokie rozmowy, inne spojrzenie na życie – tak dużo od nich dostałem! Było mi to potrzebne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz